Bo jak nie to będą nas bronić
narodowcy. A w ogóle to rurki, czy coś.
Dziś jest wielki dzień. Dlaczego? Bo
postanowiłam napisać posta. Tak. Jakiś czas temu widziałam sobie na kwejku (nie
wierzę, że wciąż odwiedzam takie strony…) obrazek, na którym byli
przedstawieni: chłopiec w rurkach i Dzielni Mężczyźni, Którzy Nie Wstydzą Się
Swoich Poglądów, Ale Noszą Kominiarki, Bo Tak, których to miałam okazję bliżej
poznać. I jakże mądry, kwejkowy mocno, napis głosił co następuje: Jak będzie
wojna, jak myślisz, kto cię obroni? Otóż odpowiedź jest prosta, drogi twórco
tego wybuchu intelektu, żadne z nich. Primo – chłopiec w rurkach jest mocno
poniżej wieku poborowego. Secundo – Dzielni Mężczyźni (…) są dzielni tylko
wtedy, kiedy po przeciwnej stronie stoi policja, która na dobrą sprawę nie może
nic im zrobić. Kiedy po drugiej stronie stanęliby żołnierze z karabinami,
którzy mogą i będą zabijać, połowa z nich okazałaby się magicznie
inwalidami/dostałaby astmy byle tylko nie iść do woja.
Ale do czego zmierzam?
Do absurdu, który zdaje się popiera
coraz większa liczba osób.
Absurd zwie się obowiązkowa służba
wojskowa, która zdechła nie tak dawno temu. Wiele osób chce jej przywrócenia,
bo… eee… rurki? Grzywka? Czy coś? Ale, że co, chcecie sensownych argumentów?!
Pooglądajcie sobie jakieś lamy na jutubie czy coś, bo tego tu nie będzie. Co
więcej, ci krzykacze nie wiedzą dosłownie nic o tym, czego chcą, nie mówiąc o
tym, że sami nie odsłużyli „swojego”.
Trochę długo trwało powstawanie tego
tekstu, bo postanowiłam zebrać materiał u źródła. Trochę dziennikarka czy coś
(ale bez studiów, więc nie tró, tylko taka amaczeur). W każdym razie
porozmawiałam sobie dużo i ciekawie. Śmieszne rzeczy się okazały, jak np. fakt,
że wszyscy, którzy w woju byli, owszem, wspomnienia mają epickie, ale nie
pochwalają pomysłu. O czym Śmierci mówili? Zapraszam do lektury.
Szpryca/bomba/whatever to nazywali w
danym regionie. Cóż to takiego? Ano taki żołnierz dostawał kombinację
szczepionek, co by nie chorował. Jasne, zdrowiutcy to oni byli, ale tak trochę
konsekwencje dla organizmu. To nie była kombinacja typu standardowa szczepionka
siedmiolatka, tylko zbiór takich różnych paskudnych chorób w jednym zastrzyku,
bo tak. Co się będą rozdrabniać. TU JEST WOJO. Nie ma mięczaków. A organizm
młody, to da radę. A ręka napieprzała kilka (kilkanaście?) dni.
Trampki na receptę. Tró story, nie
śmiejcie się. Bo wiecie, wojo, traperoglany, te sprawy. A jak się kaszlało to
tego, że zwolnienie jakieś? Że słucham? Masz, załóż se trampki, wygodniej ci
będzie. A że na płuca coś? Samo przejdzie.
Sprzęt. Trolololo, Polska mocno (nie
żebym coś miała do samego kraju). Tutaj przepraszam z góry wszystkich
miłośników militariów, ale ja nie mam pamięci do takich rzeczy, więc to tak
orientacyjnie jest. Strzelanie z karabinu jakiegoś tam. Co drugi/trzeci pocisk
powinien być smugowy, bo tak fajnie byłoby widzieć, gdzie się strzela. Nie
każdy smugowy, bo wtedy wróg widzi skąd strzelamy. Ale to by było zbyt piękne i
mister dowódca oznajmia nam, że tego, tak powinno niby być I JAKBY BYŁA WOJNA,
to co innego. Ale tak to w sumie co dziesiąty może być smugowy, bo to drogie
cholerstwo, ale dacie radę. :3 A jak nie to wpierdol. Czy coś.
Serio, przeraziłam się słysząc
historie z lotnictwa, takiego już normalnego.
„Ze sprzętem było słabo. Jak
lataliśmy to się czasami baliśmy, bo ćwiczenia nad morzem były. No i serią w
morze. Ale czasami, jak coś się zacięło, to się strzelało dalej. Zanim się
odbije, to trochę pójdzie w plażę. Jakby tam jacyś ludzie byli, to nie ma
szans, to jest tyle naboi. Mnie się nigdy nic takiego nie trafiło osobiście, ale
to się słyszy. No i jak samemu się lata, to widać w jakim to wszystko jest
stanie.”
Wprawdzie pan mówił o sytuacji ok.
1990r., but still creepy.
Generalnie wszyscy panowie się
zgadzają, że wspomnienia nie do podrobienia, nie wszędzie się jeździ sprzętem
na gąsienicy, a i świetnych ludzi się poznaje. Mówią też, że w woju nauczyli
się szybko jeść, bo było tyle mało czasu, że porcję pochłaniali już w drodze do
stolika. Ale zgodni są również w innej sprawie – to było bezsensowne. Tak
naprawdę niczego się nie nauczyli, jeżeli chodzi o szkolenie. Potrafią trzymać
karabin i znaleźć drogę w lesie, ale to by było na tyle. Bo sprzętu mało i
zawodowe potrzebuje, bo nie ma gdzie, nie ma jak, nie ma z czym.
I teraz wytłumaczcie mi, co ma
strzelanie z karabinu do rurek? Że co, przebiorą na ten rok chłopięcie w
mundur, każą strzelać i co, jak wróci to stanie się Dzielnym Mężczyzną (…)?
Nope. Moje skille wróżbity mówią mi, że po powrocie ubierałby się dokładnie tak
samo. Poza tym, jaki ty masz, człowieku, problem z chłopięciem w rurkach? Chodzi
sobie, to niech chodzi. Tobie się nie podoba, ale nie musi, ważne żeby on się
czuł dobrze. Ty ubierasz sobie dresy z krokiem w kolanach (okropne imo), on
rurki. Mnie się nie podoba ani jedno, ani drugie, ale jakoś nie próbuję
moralizować przypadkowych ludzi na ulicy BO MI SIĘ NIE PODOBA. No i co z tego?
Komuś się może nie podoba mój styl, i co? Co z tego wynika? Każdy ma prawo
robić ze sobą co chce. Ktoś chce się wytatuować, ktoś mieć kolczyka w pępku,
ktoś inny irokeza, a jeszcze inny ćwieki w butach, i co? Jesteśmy różni, na
Boga, na cholerę to zmieniać? Dlaczego wszyscy mieliby wyglądać tak samo? Nie
ogarniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz