http://samotne-danse-macabre.blogspot.com/p/o-mnie.html

czwartek, 21 listopada 2013

Króciutko, informacyjne, z ostatniej chwili

Ostatnio pustki trochę czynię tutaj, bo chorobowe się skończyło i ten. No. Wstawanie o piątej. ;-; Jesień przyszła, zima nadchodzi, ciemno, zimno, w autobusach nie grzeją, a powrót też mam – czekać godzinę, czy zapierdzielać 2km pieszo. Tyle smutku wszędzie.
Na razie posty będą trochę rzadziej, ponieważ czasu mi brakuje ostatnio, a jeszcze odkopałam jakieś tam szkice i notatki do mojej epickiej powieści fantasy i fajnie się to czyta. Nawet w drzewka genealogiczne się bawiłam, o. :D No i Pieśń Lodu i Ognia też się sama nie skończy. ;-;

Ale nie zostawię was samych! Meet Eddie i trzymajcie się cieplutko w te mroźne dni. ^^

środa, 13 listopada 2013

Race, ambasady i lewackie drzewka

Śmierć długi weekend miała zamiar spędzić miło w stolicy. Mam jakieś takie zboczenie na punkcie wszelkich uroczystości, defilad i tego typu wydarzeń, więc byłam na obchodach Dnia Niepodległości. Przenocowała mnie przyjaciółka, dzień zapowiadał się miło i uroczyście.
Do czasu.
Pewnie każdy z was już widział wiadomości. To, co się tam działo, to jakieś kuriozum, naprawdę. Już nie chodzi o poglądy Narodowców, wprawdzie mi do nich daleko, ale nie w tym rzecz. Żeby, za przeproszeniem, rozpieprzyć pół stolicy z „miłości do kraju”? „Patriotyzmu”? Aha.
Na ulice wyszli Dzielni Ludzie, Którzy Nie Wstydzą Się Swoich Poglądów, Ale Noszą Kominiarki, Bo Tak. Podpalili parę aut, powyrywali drzewka (miały lewackie poglądy!), narobili dymu pod rosyjską ambasadą i podpalili tęczę (która imho była całkiem ładna). Again, to wszystko miało swoje źródło w „patriotyzmie” i „miłości do kraju”. No kuźwa gdzie?!
Ja potrafię zrozumieć irytację ludzi. Nie oszukujmy się, nasz kraj nie należy do tych mlekiem i miodem, tylko raczej bezrobociem płynących. Tylko dlaczego nie robili burd pod sejmem czy coś, tylko ZNISZCZYLI INNYM LUDZIOM MIENIE. Nie każdy ma na tyle kasy, żeby kupić sobie nowy samochód. Ale co tam, podpalmy. Fajne ognicho będzie, Krzychu ma kiełbasę.
Tęcza. Biedna kwiecista tęcza. Była ładna. Ale nie. Bo środowiska homoseksualne są kojarzone z tęczą, więc spalimy również. Nie rozumiem jaki ci ludzie mają problem z ludźmi innej orientacji. Jedzą jak normalni ludzie, pracują jak normalni ludzie, wydalają jak normalni ludzie. Jedyna różnica polega na tym, że sypiają z osobami tej samej płci. To teraz będziemy zaglądać ludziom do łóżek? Fajnie. Ciekawe co by się stało, jakbym takiemu powiedziała, że „pukanie laski” jest obrzydliwe i niech sobie znajdzie porządnego chłopa. Prawdopodobnie zostałabym wyśmiana (opcjonalnie dostała w twarz, przy bardziej agresywnych). Więc dlaczego chcecie dyktować innym kogo mają kochać, z kim żyć i z kim spać? Ciemnogród trochę.
No i ambasada. Dochodzę do wniosku, że ci ludzie nie myślą za bardzo, tylko idą za stadem jak te barany. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić rzeczy, które nimi kierowały. Jak muszą się wyżyć, to niech strzelają do puszek, na Bora. Śmiercia strzela. Z łuku co prawda, ale polecam. Wracając do tematu, z tym już przesadzili, definitywnie.  Podpalać ambasadę. AMBASADĘ. Ja grzeczna jestem i mnie się to w czaszce nie mieści…
Trochę smutno było na to patrzeć. Pomijając całe moje zdenerwowanie, smutno się człowiekowi robi, kiedy uroczysty dzień, święto państwowe, jedna z najważniejszych rocznic, zamienia się w dzień burd i walki o przetrwanie. I weź tu się nie martw, czy ci czasem okna pajace nie wybiją. Uroczyste obchody bardzo się Śmierci podobały, bo jak wspomniane we wstępie – ja bardzo lubię takie rzeczy. Szkoda, że cały nastrój poszedł się chędożyć w krzaki, kiedy na ulice wyszli „patrioci”. Ehh, szkoda więcej słów.
Króciutko ostatnio, ale częściej. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. :)
Jednak choruję na ten krztusiec nieszczęsny. Kaszlę okrutnie, łykam jakieś antybiotyki i szczęśliwie mam inhalator, więc się inhaluję solą i jest mi o wiele lepiej. ^^
Na koniec chciałam wam przedstawić jedno z najpiękniejszych zdjęć tej całej paranoi. Naprawdę. Gdyby nie kontekst, to ah! Tak, tu płonie ta biedna tęcza. ;-;
    Fot. Marcin Wziontek

sobota, 9 listopada 2013

Pisarze, blogerki i konkursiki

Śmierć choruje. Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że na krztusiec, choć mam szczerą nadzieję, że jednak nie. Wypluwając płuca ciężko śledzić blogosferę, ale dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych!
Są różni pisarze i twórcy na tym świecie. Mamy takich, którzy piszą świetnie, wiedzą o tym i wykorzystują to do tworzenia epokowych dzieł. Są też tacy, którzy piszą źle i o tym wiedzą, więc pracują nad sobą. Istnieją też tacy, którzy piszą dobrze, ale myślą, że piszą źle i się ukrywają. Te trzy grupy nie wyrządzają nikomu krzywdy, nie wspomagają pracy przepony i są całkowicie normalne. Ale normalnie = nudno, prawda? Pojawiają się więc i tacy, którzy myślą, że są następnym Tolkienem, tylko że nie. Kiedy im się mówi, że nie, to dostaje się wiaderko gustownych obelg i klasyczne „sama napisz lepiej!”. No cóż, ja nie aspiruję do bycia Martinem, ale nie zmienia to faktu, że mogę wyrazić swoją opinię na temat „Pieśni Lodu i Ognia”. Już wiecie do czego zmierzam? Tak. Czas, aby sławna Venetiia miała swoje pięć minut także i u mnie. A co.
Przybliżę najpierw tę niezwykłą postać. Venetiia Noks, nazywana również Venikiem, pojawiła się w Sznaucerowych Mondrościach z wielkim… Dildem rodzinnym Malfoy’ów. Rozpętała się prawdziwa burza, piekło na ziemi i takie tam, a Venik do dziś jest swego rodzaju ikoną. Trochę krwi polało się na polu bitwy, a potem walki ustały na jakiś czas. Jednak Internety bez Venika to jak ryba bez wody. Nasza muza powróciła na piedestał Sławy z nowym, niebanalnym pomysłem, który pozostawił w moim umyśle nieodparte uczucie WTF.
Nasza droga Wenecja urządziła konkurs! Autorka najwspanialszego Dramione na świecie niestety opuszcza nas, bo pragnie skupić się na własnych projektach. Smutek mnie ogarnął, ale na szczęście okazało się, że to nie wszystko. Venik pozostawia po sobie niezwykły spadek w postaci pomysłów na nowy, epicki romans Draco i Mionki. Fani mogą dowolnie płodzić w oparciu o owe pomysły, a komentujący wybiorą najlepszą wersję. Fajnie traktować swoich czytelników jak idiotów, którzy nie potrafią wymyśleć niczego własnego, prawda? Wenecja posunęła się jednak krok dalej i postanowiła, że sama stanie do konkursu o prawo do napisania pomysłu nr. 3. Ciekawe, na kogo będą głosować zagorzałe fanki…? Jak Venetiia poprowadzi nowe opowiadanie? Osobiście liczę na Easter Egga w postaci kultowego już dilda Malfoy’ów.
Pięć dni temu pojawiły się prologi konkursowe do opowiadania „Rubin i Stal”. Jest ich aż siedem i chyba każdy czytało mi się ciężko. Pewnie to wina bólu głowy. Potem przeszłam w sekcję komentarzy i… Okazało się, że panna Noks umieściła również swój prolog! ALE GO NIE PODPISAŁA. I co teras? Jak mamy głosować na naszą boginię, jeżeli nie wiemy, który prolog jest jej autorstwa, a wszystkie utrzymują mniej-więcej jeden poziom?! Jednak jeżeli ktoś dokładnie przestudiuje komentarze, nietrudno się domyślić który numerek wyszedł spod palców Wenecji. Kochana, kompletnie nie potrafisz ukryć takiej informacji. Jeżeli naprawdę chciałaś być w stu procentach sprawiedliwa, trzeba było w dyskusji nie udzielać się wcale. A już na pewno nie posyłać komentarzy w stylu: „Ej, mogłaś kogoś urazić tym komentarzem. Na przykład mnie.”. Śmieszne jest też to, że jako wyrocznię sprawiedliwości przedstawiłaś ankietę, żeby nie było, że przepuszczasz tylko niektóre komcie. Taką ankietę da się dziecinnie łatwo oszukać. Serio-serio.
Jeżeli kogoś interesuje zdanie Śmierci, to osobiście zagłosowałabym na prolog nr. 7. Był tak cudownie absurdalny i odmóżdżający po całym tym sirius byznesie, że aż miło.
I tą informacją muszę się z wami pożegnać. Czas na trochę ciepłej herbatki i telewizji, względnie jutuba (ten nowy system komentarzy doprowadza mnie do szewskiej pasji). Wracam pod kołderkę z zamiarem wykurowania się podczas dłuższego weekendu i pozdrawiam wszystkie fanki Venetii, machając kościstą łapką. Posłałabym wam całusa, ale ze względu na moją chorobę, mogłybyście to uznać za jakiś sabotaż czy coś.

piątek, 1 listopada 2013

Jeżeli zakładasz bloga - strzeż się stalkerów!

Przepraszam, że długo. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że mój sześcioletni elektroniczny facet mnie nie kocha. Wcale. A czasem nawet odmawia jakiejkolwiek współpracy albo się wyłącza. Blogspot też mnie nie kocha. Samochód również. Mam masę niekochających mnie sprzętów. Dlatego notka sprzed dwóch dni pojawia się dzisiaj. Chciałam się odnieść na bieżąco, wyszło jak zawsze. ;-;
Internet. Wspaniałe miejsce, gdzie można znaleźć wszystko, od przepisu na sushi do pary ulubionych bohaterów w jogurcie (nie szukajcie – nie do zapomnienia ;-;). Ale czy miejsce bezpieczne? Właśnie ostatnio miałam okazję przekonać się, że niekoniecznie.
Wszyscy pewnie znamy i pamiętamy aferę na Sznaucerku ze zdjęciem Mjuta – nie Mjuta. Nie będę się zagłębiać zbytnio w szczegóły, chodzi o to, dlaczego doszło do czegoś takiego. Mnie się w głowie nie mieści po co ktoś siedział i przekopywał Internet, żeby znaleźć coś na kogoś z ekipy. Nie mówicie mi, że to kwestia przypadku, czy innej cholery, bo zdjęcie było wrzucone bodaj kilka tygodni wcześniej. Mniejsza, ktoś znalazł i wrzucił w komciu pod postem. I tu najbardziej zdziwiła mnie reakcja niektórych czytelników.
Najpierw był oburz o usuwanie komentarzy. No tak, przecież co to takiego, to tylko jego prywatne zdjęcie z jego prywatną facjatą, o co te afery?! Nie wiem no, ja nie chciałabym, żeby obce mi osoby grzebały w moim życiu osobistym, ale może wypowiadali się jacyś początkujący ekshibicjoniści. Może ja sobie poszukam ich zdjęć i powrzucam na swój blog, a co. Przecież to nic takiego, nie?
 Potem pojawiło się coś, co mnie zmiotło. Dosłownie. Całkowicie. Z ziemi.


Aha. Tylko że to była jej prywatna strona. Czyli co, teraz ekipa Sznaucera i ich rodziny muszą uważać na każdy krok, bo są sławni w blogosferze? Dbać o perfekcyjny dobór kolorów i ubrań, bo co jak paparazzi (bądź namiętni stalkerzy) złapią ich w czymś kompletnie nie modnym? No coś tu się chyba komuś pod kopułką przegrzało. Celebryci są już kompletnie odzierani z prywatności, ale dlaczego to samo ma się dziać z kimś kto… Po prostu prowadzi bloga? Dla mnie to fakt, że ktoś z wyjątkową determinacją grzebie w ich życiu, powinien spotkać się z dezaprobatą. Tymczasem tu napiętnowano dziewczynę Mjuta, bo przecież wrzuciła i jej wina, nic dziwnego, że wyciekło. Może jeszcze wyszukacie zdjęć matek i ojców chłopaków, no bo przecież mogą gdzieś być, a oni nie mogą tak po prostu pozostać anonimowi w sieci, prawda? No i jeszcze te zarzuty, że mogliby nie robić ze swej tożsamości takiej tajemnicy. No jasne, kto by nie chciał pikiety rozszalałych fanek Venetii pod mieszkaniem? Ja bardzo.
Na szczęście pojawiło się parę głosów rozsądku, którzy wprost powiedzieli, że włażenie ubłoconymi butami na czyjś dywan prywatności jest nie fajne. Wtedy pojawił się wpis na Aferach Szabloniarek. I szczęka mi opadła do ziemi. Pewnie opadłaby i dalej, gdyby nie to, że siedzę w zaświatach, wiecie, niżej się już nie da. W wielkim skrócie – autorka/ki bloga stwierdziły, że w sumie skąd takie zdziwienie, w końcu cała blogosfera Sznaucera nienawidzi. Przebrzydli hejterzy, a fe. Dobrze, że tak się stało, tak, mwahahaha, to koniec Sznaucerka i już nie będzie nic, jeno ziejąca pustka po jedynych hejterach w Internetach. To przecież wszystko ich wina, wszystko, łącznie z dżumą, cholerą i kokluszem. Aha, no i nie ma żadnej różnicy pomiędzy krytykowaniem utworu i autora, bo to w sumie to samo. Widzicie, skąd ten odjazd szczęki? Takiego stężenia głupich sformułowań i tłumaczeń już dawno nie widziałam. Może od razu powinnam napisać, że autorki są idiotkami, bo to w sumie to samo – obrażać autora, a krytykować tekst. Tak. Pojawiły się też spekulacje, że może Venetiia jest chora na wszystko i ją krzywdzą. Idąc tym tokiem myślenia, ekipa Sznaucera może też umiera na śmierć i tak sobie odreagowuje? Może ich też krzywdzisz w tym momencie? Może Mjut się załamie po wypłynięciu tego zdjęcia i zrobi sobie kuku? Pfff, co ja gadam, hejterzy nie mają duszy, nic im nie będzie, co za heretyk ze mnie.


Aha. Makes sense. Założyli bloga, więc to daje prawo wszystkim do grzebania w ich życiu. Tak. Zaczynam się bać. W końcu ja też mam bloga. ;-;
Myślę, że już wiecie, o co mi chodzi. Bronię tu Sznaucera, ale nie ma to żadnego związku z tym, czy go lubię, czy nie. Czegoś takiego się po prostu nie robi. Nie ważne, czy na tym zdjęciu widać 1/6 twarzy Mjuta, czy stoi nago. To jest jego prywatne zdjęcie i nie chciał, aby wszyscy o nim wiedzieli. Wystarczy. Ja naprawdę rozumiem potrzebę zobaczenia ich twarzy, mam to samo w stosunku do innej osoby w Internetach, ale jeżeli ktoś nie chce się upubliczniać, takie jest jego prawo. Nie powinniśmy szukać jego buźki na siłę. Obojętnie jaką wspaniałą ripostą by nie rzucił, obojętnie jak wspaniałego głosu by nie miał, nope. Ktoś chce pozostać anonimowy – dajmy mu być anonimowym, w końcu my takimi jesteśmy. Dam sobie czaszkę oderwać, że większość z komentujących nie chciałaby, aby ich personalia zostały upublicznione. Dzisiaj zdjęcie, jutro nazwisko, a za tydzień adres zamieszkania i numer PESEL? No coś tu jest nie tak.
Poza tym, rozśmieszyło mnie ogólne podniecenie na widok Mjuta, bo… Tam go właściwie nie widać. Wygląda na to, że plotki mówią prawdę. Mjutczi powala swoją zajebistością na odległość.
Dziękuję za uwagę, to by było wszystko na dziś. Można wyrażać swoje zdanie w komciach, byle grzecznie.
Nie wiem dlaczego skriny są takie malutkie. ;-; Nie powinny. A ponieważ nie umiem blogspota – nie wiem za bardzo co z tym zrobić. Mam nadzieję, że sprytne z was stworzonka i poradzicie sobie.
szablon wykonał; Eyes Only dla wioski szablonów przy pomocy shooters, Kieran O'Connor