Coś na gorąco, po czym dostałam
skilli Macierewicza (czyt. tworzę teorie spiskowe). Zanim przejdziemy do postu
właściwego zaleca się zapoznanie z pewnym artykułem „Kobieta poczęta z invitro. Tęsknię za moim rodzeństwem”. Serio, przeczytajcie, bo nie będziecie
wiedzieć skąd ogólny oburz.
Przeczytane? No. Moim pierwszym
wrażeniem było kolokwialne „ja jebie”. Nie wierzę, żeby dorosła osoba, która
przeszła w swoim życiu podstawowe lekcje biologii może gadać takie pierdoły. Po
kolei jednak.
Po pierwsze, chyba każdy wie, jak
wygląda in vitro? W dużym skrócie – pobiera się gamety męskie i żeńskie, łączy
pod mikroskopem, a jak komórka zaczyna się dzielić to wszczepia się matce. Żeby
zwiększyć szanse powodzenia zabiegu (które i tak wynoszą 20-30%) pobiera się
więcej komórek i wszczepia dwa-trzy zarodki, gdyż część z nich zostanie
stracona z różnych powodów (głównie wad genetycznych). Jeżeli dojdzie do
zapłodnienia większej ilości gamet, to te, których nie można wszczepić zamraża
się lub oddaje do adopcji innej parze, która nie ma własnych komórek
rozrodczych. Jest to metoda leczenia niepłodności. Więc tak, część zarodków się
zamraża, tró story.
Po drugie, czy każdy na sali wie, jak
wygląda powstawanie dzidziusia? Nie mówmy już o stronie technicznej, tylko o
dojrzewaniu zygotki w brzuszku mamusi. Tak? Świetnie. Nie? Zasuwać po
podręcznik do biologii. Teraz już wszyscy wiedzą? Super. No więc, kiedy nasza
komórka się dzieli, bam, nie zawsze powstaje z niej dziecko. Bardzo często
zdarza się tak, że kobieta samoistnie „roni” i komórkę wydala przy najbliższej
miesiączce. Nawet nie zdając sobie sprawy, że była „w ciąży”, bo tak właśnie
działa jej organizm.
Teraz, znając oba powyższe fakty,
pani z listu powinna opłakiwać nie tylko te dwie „zabite”, zamrożone komórki,
ale każdą jedną komórkę, która została zapłodniona, ale nie rozwinęła się jako
ciąża. Każdą jedną w życiu swojej matki. Wiem, wiem, skoro jej rodzice
zdecydowali się na in vitro, to mieli problemy z płodnością, ale jak wiadomo
tego przyczyny są różne. Tak czy inaczej – wiecie o co mi chodzi.
Tak się składa, że moja mama poroniła
w bardzo wczesnym etapie ciąży, a i tak mówi, że ma trójkę dzieci, a nie
piątkę. Straszne. Co za potwór, na stos z nią. Nie mówiąc, że nie wspomina o
tych wszystkich biednych komórkach, które nie rozwinęły się w ciążę, jeno
podzieliły parę razy. I jeszcze do kościoła ma czelność chodzić, satanistka.
Ostatnia część listu wpieniła mnie
nieźle. Żeby nie sadzić kolejnych nasionek głupoty – podczas in vitro NIE GINIE
ŻADEN CZŁOWIEK. Mam wrażenie, że niektórzy nie odróżniają zarodka, mającego
potencjał na dziecko od faktycznego bobasa. Czterotygodniowy (wyrośnięty już
dość) zarodek nie wygląda TAK, tylko TAK. Nie wiem, mnie to dzidziusia nie
przypomina, nie widzę ani rączek, ani nóżek (no może jakieś zalążki). To
bardziej przypomina aliena niż człowieka. Niech ci wszyscy prolajfowcy
przestaną prać ludziom mózgi zdjęciami takimi jak to pierwsze (choć i tak
dziwię się, że dorośli ludzie temu wierzą, biologia anyone?). A to, co się
zamraża w in vitro, to nawet jak ten alien nie wygląda. To jest komórka. Bez
mózgu, bez układu nerwowego, bez żadnego układu. Nie, maleńkiego, bijącego
serduszka też nie ma. Jest komórką, która dopiero co zaczęła się dzielić, która
wcale nie czuje bólu ani utraty istnienia po zamrożeniu. Nikogo się tam nie
zabija.
W in vitro nie ma żadnego szataństwa.
Jest szansa dla ludzi, którzy chcą mieć dziecko. Nie mówcie mi o adopcji –
dziecko zabiera się z domu dziecka razem z całym bagażem emocjonalnym (w przypadku starszego) lub ryzykiem poważnych chorób,
jak późno zdiagnozowany FAS (w przypadku małego). Poza tym, ktoś może czuje potrzebę posiadania
własnego dziecka i skoro istnieje na to szansa, to powinno mu się pomóc.
PONIŻSZY AKAPIT SPONSOROWANY PRZEZ MACIEREWICZA, SPECA OD TEORII
SPISKOWYCH (i sklejania modeli samolotów)
W ogóle wątpię, że to jest
autentyczny list napisany przez autentyczną osobę. Wydaje mi się, że to kolejna
odsłona jakiejś propagandy demonizującej in vitro, aborcję i co tam jeszcze.
Ile to, wklepać parę słów, powiedzieć, że to list z anona i już. Mamy rzewny
płacz dziecka z in vitro i złych rodziców, którzy się dopuścili tej herezji.
Dla naszych celów, idealne! Nikt nie sprawdzi, a argument jaki ładny. Ale to
tylko moje spiskowe zapędy. W sumie patrząc na te wszystkie plakaty aborcyjne
ze zdjęciami płodów we wczesnym etapie ciąży, które wyglądają jak
zminiaturyzowane dzieci, to i tacy ludzie mogą istnieć. Niby szkolnictwo, niby
postęp, a i tak zacofanie z lekka.
Koniec akapitu spiskowego
Ja nie jestem przeciwko czyimś
poglądom. Jak ktoś ma inne zdanie – fajnie. Gdybyśmy wszyscy mieli to samo
byłoby cholernie nudno. Tylko nie okłamujcie ludzi, próbując ich przekonać do
swojego zdania. Jesteście przeciwko in vitro? Wasze prawo. Ale nie gadajcie o mrożonych zarodkach, które strasznie cierpią i krzyczałyby, gdyby
mogły. Albo o tym, że podczas in vitro zabija się ludzi. Nie, nie zabija się.
Nie da się zabić czegoś, co nigdy nie istniało i nie miało własnej świadomości.
Co nigdy nie czuło. To jakbym powiedziała, że krowa bestialsko morduje trawę i w
dodatku ją przeżuwa, kiedy ta jeszcze żyje. No błagam.
Przywracasz mi czasami wiarę w ludzkość - na przykład teraz.
OdpowiedzUsuńAż się podzieliłam artykułem oraz Twoim wpisem z Mamą, a ona szczerze przyklasnęła temu, co napisałaś. I, o zgrozo, doszłyśmy do tej samej teorii spiskowej; mnie najbardziej uderzyło w tym "liście" to powtarzanie, że powinni żałować tego, czego się dopuścili.
Wait a sec.
Dopuścili się spłodzenia dziecka - swego jedynego. Jej, autorki listu. Czyli, niech no wezmę na chłopski rozum, mają żałować tego, że ich córeczka żyje. Że powołali ją do życia. Ona nienawidzi ich za to, że sama ŻYJE. No what the fuck, żaden normalny człowiek nie użyłby takiego argumentu. Imposibru.
A poza tym w sumie zwerbalizowałaś wszystkie moje myśli, jakich dostałam, że tak powiem, jak przeczytałam ten artykuł. I teoria, i oburzenie, i frustracja, że ludzie mogą być takimi debilami. Łatwymi w manipulacji. Masakra.
W ogóle właśnie ogarnęłam, że masz Legendę w linkach. De fak xD
Bardzo mi miło, że przywracam wiarę. <3
UsuńPozdrowienia ciepłe dla Mamy! Dobrze, że nie daje się omamiać. :)
Tak, to jest mega bez sensu. To jakby robić awantury rodzicom, że się istnieje. Wtf. Stąd moje Macierewiczowskie zapędy.
Masakra, masakra, bo takie rzeczy się w szkołach na religii powtarza, o. Dzieciakom tłucze, że gender to krypto-sataniści, homoseksualiści to w ogóle pomioty samego Lucjana, a aborcja i in vitro to coś jak czarne msze, tylko krypto. -.-"
Ano tak sobie lubię poczytać czasami. :D Opków ci w bród, więc fajnie czasem złapać coś sensownego. (ps ja tak nie umiem i zazdraszczam ale ćśśśś bo mi nie wypada)
Mama jest większą radykalistką ode mnie, to aż czasami szaleństwo. Ale ona kształcona, dojrzała kobieta, w dodatku szaleńcza pesymistka. Momentami z zapędami feministycznymi, jednak po trzech mężach - można wybaczyć xD
UsuńNo dokładnie. Czasami, w latach gimbazy, się rzucało argumentem "to trzeba było mnie nie płodzić" albo coś w tym guście, ale, o ile zrozumiałam, to niby pisała dorosła kobieta. Hehehe. Yuuup.
Ja chodziłam na religię, bo wierząca jestem, ale pod koniec liceum nie dostałam żadnej bani tylko dlatego, że mocno gryzłam język na lekcjach albo... nie przychodziłam na religię xD Nie czaję tych poglądów kościelnych, to się w ogóle nie pokrywa z ideą naszej religii. Albo może to jednak ja wyznaję inną religię i o tym nie wiem ._. Ale jak mnie ktoś wyjedzie z tekstem, że zwierzęta, na przykład, niczego nie czują, bo niby duszy nie mają, to nóż mi się w kieszeni otwiera.
A to miło bardzo, szkoda tylko, że się nie przyznajesz za bardzo :< Ale to nic, sama Cię przyłapałam, hue hue hue. To fakt, sensownego to jest mało - a co straszne, teraz i w druku trudno coś sensownego dorwać. Teraz przeglądałam książki fantasy i ogarnęłam, że tam samo paranormal romance ostatnio jest.
Przy takiej konkurencji to i moje gnioty nadają się do czytania... xD
Ej, to podwójne brawa dla mamy, bo poprzednie pokolenie ma skłonności do bycia, cóż, "mniej otwartym". Przerabiam to z własnymi rodzicami i, uff, ciężko idzie.
UsuńGimbaza i to wczesna. Potem to już jednak człowiek powinien mieć jakiś olej w głowie. :/
Ja miałam szczęście do katechety w gimbazie, podstawówka i liceum to masakra jakaś, ale wtedy przynajmniej nie było tyle gadania o tym gender. Teraz jak tak słucham, co moja siostra wygaduje po religii w licu, to mnie szlag trafia. Dodatkowo - część osób z jej klasy się z siostrzyczką zgadza.
Meh, nie mam daru do komentowania dobrych rzeczy. :D Dlatego takim sobie cichym czytelnikiem jestem. A twoje opcio mi się naprawdę podoba, piórko jest piękne! <3 Naprawdę, kocham takie detale. ^^ *nie chcę spojlić potencjalnym innym czytelnikom*
W druku, to teraz idą masowo ścieki po Zmierzchu, bo kasa. Ja tam się przyssałam do Martina i Tolkiena i mi dobrze. :3 Chociaż myślałam, że umrę, kiedy zobaczyłam Władcę w empiku, w twardej oprawie, całość, ładne wydanie, przecenione o stówę akurat w okresie, kiedy byłam bez kasy. A po wypłacie promocji brak. Myślałam, że tę półkę tam poobgryzam, tym bardziej że WP nie mam na regale. ;-;
No, Mama to mogłaby być moją babcią, prawdę mówiąc, ale zauważyłam, że z tego pokolenia, co przeżyło komunę tak naprawdę, w dorosłości, nie ma aż tak wielu dziwnych jednostek.
UsuńW gimbazie spotkałam na religii jednego z normalnych księży, a tych nie uświadczysz dużo. Świetny był - mieliśmy w klasie zadeklarowanego satanistę, który jeszcze się robił radykał, żeby księdzu dokuczyć, ksiądz natomiast się śmiał, klepał go po głowie i mówił "oj, matołku, dorośniesz ty kiedyś i przestaniesz się zachowywać jak kretyn" xDD Albo rzucał kredą w niegrzecznych. Ja znowuż byłam jego aniołkiem, bo jako jedyna opiekowałam się klasowymi rybkami. No i grał z nami w piłkę nożną na lekcji, kiedy było ciepło na dworze!
Ale w liceum - coś strasznego. Pisałam na religii opowiadania, byle tylko nie słuchać tego pierdolenia, i zastanawiałam się, co ja tu robię xD
A wiesz, jak mnie wpienia to, że tych cichych jest więcej od śmiałych?! Tylko jeden śmiały był, na razie go nie widać ;_; Ach, nie lubię was wszystkich xD Ale to super, że zauważyłaś, jesteś dopiero drugą osobą, która zwróciła uwagę ^^ I potencjalnych czytelników to raczej niewielu jest, ludziów przeraża ilość rozdziałów xD
W ogóle, dziś zaczęłam coś nowo-starego. Jak chcesz rzucić okiem (i bezczelnie milczeć ;c), to sobie zajrzyj do profilu mojego, nie będę spamić, o xD
Po Zmierzchu, po jakichśtam upadłych aniołach i po Greyu, co wytrwale podkreśla mój wykładowca na każdym jednym wykładzie xD Ja mam mnóstwo dobrych książek fantasy pod ręką, które chętnie polecę, ale boli mnie to, że nie pojawiają się kolejne, a jeśli już - trzeba bardzo szukać :c
...oj, biedaku. Ale, nie ukrywam, rozbawiło mnie ostatnie zdanie, jestem podła xD
A to możliwe. Moi rodzice tak "łyknęli" ledwie tej komuny. ;)
UsuńEj, fajny ksiądz! My mieliśmy naprawdę mega katechetę w gimbazie, był taki bardzo otwarty na różne poglądy i nie hejcił jak ktoś chciał legalnej aborcji. Za to w podstawówce miałam do czynienia z panią pt. "Kobieta skąpo ubrana jest winna gwałtu". Meh, nienawidziłam tej kobiety. Za to w licu dopadła mnie nawiedzona siostra zakonna, a potem nawiedzony ksiądz. Byli naprawdę mega creepy, gadali jak pod jakimś natchnieniem czy coś. o.o"
Serio? :D Może się wkrótce ujawnię, zobaczymy. >3 A tak w ogóle, to nie rozumiem głosów, że Aviel jest głupi, bo nie jest. ;-; Ja tam go bardzo lajkuję i moim zdaniem ma więcej w głowie niż wszyscy myślą. I nie ma kija w dupie. To bardzo ważna cecha. <3
Serio nikt nie widzi piórka? ;-; Ale ono jest takie... Takie... Piękne! ;-;
Fantastyki kocham. <3 Wszelkie bardzo. Mam ogromny sentyment do takiego Czarnoksiężnika z Archipelagu, piękne. Natomiast nie mogę sobie wybaczyć chwycenia Gry o Tron dopiero po serialu. Bo teraz pierwszy tom trzeciej części czytałam mega-ultra-super wolno, bo przerażała mnie świadomość wesela na początku następnego tomu. ;-;
A współczesnego dobrego fantasy to mi cholernie brakuje! No, chyba że ktoś się zadowoli Achajką, ale to chyba nie mój, khem, klimat. :D
Serio, w tym empiku zaczęłam się zachowywać jak takie małe dziecko z tymi dziwnymi dźwiękami "yyyy"... Coś jak Pewds przy premierze Last of us, albo przy graniu w Dark Souls. XD Jeden pracownik podchodzi i sie pyta czy wszystko w porządku, a ja na to, że nie, bo tu był Władca i teraz nie ma. XD Od tamtej pory tak się dziwnie na mnie patrzą. XD
No, to moja miała lat dwadzieścia tak gdzieś i w podziemiu aktywnie działała, aż ją ze szkoły zwolnili, bo historii uczyła wtedy ^^
UsuńO matko. Nasza podstawówkowa katechetka była spoko, śpiewała z nami mnóstwo piosenek takich ładnych i zapamiętałam ją jako ciepłą osobę. Potem miałam przez jeden rok jakąś fanatyczkę, bo tamta poszła na macierzyński, no i ta licealna - z roku na rok coraz gorsza ._. Na szczęście potrafiłam inteligentnie przemycać kościelne pociski w pracach i mnie wielbiła, heheszki.
Byłoby super <3 Jasne, że jest fajny, ja go bardzo lubię! On po prostu się o wszystkich troszczy i jest ciut roztrzepany ;c No, a kija tam z pewnością się nie uświadczy, hihi.
Może widzą, ale nie przywiązują do niego większej wagi, ych. A ja się tak starałam xD
Och, dlatego ja się nadal serialu nie tknęłam. Aktualnie kończę wytrwale serię Zwiadowców - taka pocieszna, z przyjemnym humorem seria, z przekochanymi bohaterami i taka ogółem, hm, ciepła. Mało ambitna, ale przyjemna i poprawiająca humor. Tylko w tej dwunastej części wietrzę Mary Sue, ale tam jeszcze nie dotarłam. Mam nadzieję, że pan Flanagan nie zniszczy takiej cudnej serii ;_;
Och, to też nie mój klimat >> Za to polecić mogę Weeksa - naprawdę ciekawa, dość mroczna i przyjemnie zawikłana historia. No, chyba że się naturalizmu czy turpizmu nie lubi, ale dla Śmierci... xD
Hahahaha, wyobraziłam to sobie i umarłam. W ogóle, ja się Empików trochę boję, zwłaszcza tych w centrach miast - tyle ludu, że oesu.